środa, 16 stycznia 2013

na wieki

Poprzedni rok miał zły. 
Łzy, ból, smutek. 
Rozdarty pomiędzy dwoma światami. 
Pokonywał długie korytarze życia codziennego. 
Korytarze po brzegi wypełnione tym świństwem. 
I znów ląduje w kiblu miejskim. 
Zagubiony, z nadzieją zapomnienia, wbija sobie zimną igłę. 
Widzi wszystko. Zamiast zapomnieć, znów dopadają go koszmary minionych lat. 
Łza spływa mu po policzku. 
Traci wiarę. 
Traci nadzieje. 
Gubi siebie.
Dawny przyjaciel odchodzi w zapomnienie. 
Jego martwe oczy są wilgotne od łez. 
Nie chciał odejść. 
Chciał stworzyć własną wspaniałą historię. 
Chciał, lecz nie doczekał. 
Jego dusza umarła wcześniej. 
Odeszła wraz z ostatnim uderzeniem serca matki. 
Matki, która była jedyną osobą godną zaufania i miłości.  
Matki, która straciła życie zbyt wcześnie. 
Matki, która teraz czekała by Go powitać.
Teraz już razem.
Już na zawsze.
Już na wieki! 
A na ziemi pozostała tylko łza. 



czwartek, 10 stycznia 2013

ale rozkmina poszła ;o

Nic nie jest tak, jak się nam wydaje! Wtorek, środa, czwartek, piątek - zleci szybko, a ja czuję się jak obserwator, a nie jak uczestnik codziennych, często zaskakujących wydarzeń.
Mimo bycia obserwatorem jeszcze zdarza mi się coś spieprzyć. No cóż bywa, life is brutal...
Czemu nie wymieniłem poniedziałku? Bo każdy poniedziałek jest wyjątkowy, magiczny.
Zaczyna się oczywiście misją czekania aż ptaszek wyleci z gniazdka <chodzi mi o co innego, niż to co pewnie masz teraz na myśli>  . Wspaniała chwila, gdy idąc czujesz się potrzebny, kochany.
Na dodatek wspaniały piesek a w zasadzie suczka, która wybiega, żeby mnie powitać.
O kurcze słodycz, że hej! Nie przypuszczałem, że życie sprawi mi w końcu taki wspaniały prezent.
Ale cóż czymże jest łąka bez chwastów? Zawsze się znajdzie jakiś skurczybyk, żeby nie powiedzieć skurwiel. Dotyka Cię i w Twe ciało zaczyna przenikać jad, trujący, pełen nienawiści, żalu.
Można się wyleczyć z tego, niestety nie całkowicie. Zawsze zostanie jakieś znamię. To tak, jak z wdepnięciem w psią kupę, smród się ciągnie i ciągnie. No cóż bywa i tak.
Motto życiowe? Nigdy niczego nie żałuj!   Ha jest to co najmniej trudne. Czasem po prostu lepiej jest zapomnieć, wymazać z pamięci. Oczywiście trzeba pozostawić te najlepsze wspomnienia i marzenia. Nie bawmy się w dementorów.



Życie to temat rzeka. Dlatego powinniśmy mieć Tę jedyną osobę!        
No dobrze, a jak ktoś powie: ja nie mam takiej osoby. Usłyszałem to kiedyś razem ze słowami: nie ufam nikomu, w tych czasach tak jest najlepiej. No cóż jest w tym ziarno prawdy. Lecz nie bądźmy podejrzliwi na każdym kroku, bez przesady. No ale wracając do tematu. Co mamy odpowiedzieć takiej osobie? Wyraźnie czuć w jej głosie tęsknotę i smutek. Podświadomie pragnie przyjaźni, miłości a jak już ta się zbliża - odrzuca. Hymmmm.... Taki typ człowieka? Nie powiedziałbym, raczej zagubienie. Co powinniśmy zrobić?

a) przespać się z nim/nią
b) stać się przyjacielem we własnej osobie
c) olać ją/jego

Oczywiście rozwiązań jest o wiele więcej. no ale cóż takie przyszły mi pierwsze na myśl.
Ja wybrałem opcję B . Brak efektów. Dlaczego? Skomplikowana i lekko napięta sytuacja na to nie pozwoliła. No cóż. Nie strzele sobie przecież w głowę. Na każdym kroku spotyka nas coś wyjątkowego, czasem coś wkurzającego, niechcianego. Bywa i tak. No cóż.

STARAJMY SIĘ ŻYĆ TAK, ABY NICZEGO NIE ŻAŁOWAĆ! 














wtorek, 26 czerwca 2012

Koniec, a może jednak początek ?

Była środa, godzina 20 . Alli szedł do domu. Jak to wczesną wiosną bywa, było dość ciemno. Alli miał do domu jeszcze spory kawałek drogi. Idąc, czuł na plecach wzrok przynajmniej setki osób. Czuł się okropnie. Nagle usłyszał dźwięk pękającej gałęzi. Odwrócił się w stronę źródła hałasu i zobaczył las. Nie zdziwiło go to, ponieważ mijał ten las codziennie idąc do domu. Lecz las ten wydawał się mu jeszcze straszniejszy niż zwykle. Poczuł, że musi uciekać, czuł to w głębi serca. Długo się nie zastanawiał i zaczął biec. Nie zauważył jednak, że biegnie w złym kierunku. Niespodziewanie wpadł w ogromną dziurę. Spadł bardzo głęboko. Ocknąwszy się po dość długim czasie, zauważył, że otacza go kałuża krwi. Poczuł, że strasznie boli go noga. Ból był nie do wytrzymania. Podświetlił sobie nogę telefonem i zauważył, że w jego łydce tkwi kawałek metalowego pręta. Był przerażony i wycieńczony. Chwycił telefon i wykręcił numer alarmowy. W słuchawce jednak usłyszał "Giń, giń. Nie zasługujesz na to, aby żyć. Alli musisz umrzeć, musisz!" Chłopiec nie wiedział co się dzieje, wpadł w histerię. Przez załzawione oczy zauważył, że w jego kierunku zmierza jakaś postać. Wołał do niej, krzyczał, błagał o pomoc. Postać podeszła bliżej i oczom Alliego ukazał się mężczyzna z maską na twarzy i siekierą w ręku. Przeraził się. Dotychczasowe życie mignęło mu przed oczami, niczym film, który przerwał głos faceta w masce:
- Nie bój się, pomogę Ci przezwyciężyć strach!
Alli nie zdążył odpowiedzieć, gdyż poczuł, jak zimne ostrze siekiery przecina mu kości i gwałtownie wbija się w płuco, przebijając je razem z sercem.
Oczy chłopca zalały się krwią. Zamaskowany mężczyzna powoli zaczął łamać jego kości. Zamaszystym ruchem siekiery odciął mu głowę. Chwycił ją za kłąb włosów, po czym cisnął nią, z całej siły o skałę.
Zamaskowany psychopata, pił krew chłopca. Uwielbiał słodką niewinną krew...

wtorek, 19 czerwca 2012

Kupka gówna, która zasyfia mój umysł...

Jakaś wielka masakra, dupa, cyc, lipa. Jednym słowem porażka. Dlaczego? Jakie ja popełniam głupie błędy! Nastolatek, a zachowuje się jak gówniarz. Wplątałem się w toksyczny związek. Beznadziejny związek. Myślałem, że to będzie długa, fajna, intrygująca i fascynująca przygoda. Myślałem sobie, że po wszystkim nie będzie czego żałować, że zostaną świetne wspomnienia. A co zostało? Kupka gówna, która zasyfia mój umysł. Myślałem sobie, że to związek, który rozkwitnie jak najpiękniejszy wiosenny kwiat. Myślałem sobie, że to będzie wielka miłość i najszczersza przyjaźń. A co było? Ha! Dobre pytanie. Rozmowy nasze były praktycznie o przysłowiowej dupie Maryni. Może w gadce nam się nie układało, ale już gdzie indziej to co innego. Ale co z tego, jak jest "miłość  cielesna", a nie ma "miłości duchowej" ? Dobra, nie jestem łatwym typem człowieka. Żeby mnie rozgryźć, często potrzeba kilku śmiałków. Myślę, że można o mnie powiedzieć "żyjący w wyimaginowanym świecie". Możliwe, że nasze charaktery do siebie nie pasują. Może powody są znacznie inne. Pewnie są ich miliony. A idąc najprostszą drogą, możliwe, że nie było nam to pisane. Pewnie tak jest. A dlaczego mam ochotę rzygać na Twój widok? Hymmm... Sam nie wiem. Może zbrzydłaś, albo przytyłaś. Takkk na pewno przytyłaś. Tak, odkąd pamiętam lubiłaś wpierdalać.
No to smacznego!

sobota, 25 lutego 2012

Zebrało się na wspomnienia.

Leżę tak sobie i myślę, a właściwie wspominam poprzednie wakacje. Czy były aż tak świetne? Hymmm ciężko stwierdzić. Wiadomo wakacje dwa miesiące czystej laby. Dla mnie ten okres był bardzooo zróżnicowany. Jakoś z początku wakacji wróciłem do swojej byłej... Tak, tak wróciłem do niej, ale nie drugi, a trzeci raz z rzędu. Po co? Ha! Trudne pytanie. Ciężko mi stwierdzić co było powodem tej głupoty. Poczułem się samotny i wracając do niej ten trzeci raz chciałem sprawdzić czy nadal ja kocham. Głupota totalna. Teraz wiem, że ona wciąż coś do mnie czuje mimo tego, że skrzywdziłem ją już trzy razy. No, ale cóż. Wracając do tematu wakacji: wybrałem się do Gdańska, do mojej kochanej kuzynki Oli. Jestem MEGA zadowolony, że mogłem u niej gościć przez około tydzień. W Gdańsku poznałem wielu wspaniałych ludzi, różnią się oni od moich codziennych znajomych pod wieloma względami. Wspaniałe było to, że podczas tego pobytu mogłem zapoznać się z subkulturami dużego miasta, które panowały wśród nowo poznanych ludzi. Nieważne czy to dres, metal, plastik, pank, ważne jest to, co dana osoba ma w sobie. Jakie wartości życiowe mogę od niej wyciągnąć. Podczas spotkań z nowymi znajomymi zawsze świetnie się bawiłem! To nie było to samo co w Iławie. Tam nie potrzebowałem alkoholu, żeby bawić się wspaniale. Tam to ludzie mnie nakręcali i to oni byli dla mnie alkoholem. Świetnie spędzony tydzień w Gdańsku zostanie długo w mej pamięci.







Horror??


Jest poniedziałek godzina 3.30. Głośny hałas dobiegający z piwnicy obudził Pawła. Ten myśląc, że to złodziej wstał bardzo cichutko z łóżka, chwycił za mosiężny wazon stojący na półce. Nie zastanawiając się długo, cichutko zszedł do piwnicy. Było ciemno, Paweł zmierzał w kierunku lampki wiszącej na ścianie. Nie widział jej, pamiętał tylko, że jest ona tam zawieszona. Omackiem znalazł włącznik. Pstryk! Gdy światło zabłysło zobaczył tylko kilka zapełnionych kartonowych pudeł, półki z konfiturami i... plamę krwi. Zdziwił się ponieważ krew była świeża a on nie zaglądał do piwnicy od tygodnia. Nagle światło zgasło. Rozległa się cisza. Paweł przeraził się nie na żarty. Szybkim krokiem opuścił piwnicę. Posprawdzał wszystkie drzwi i okna - wszystko było zamknięte. stwierdził, że to bardzo dziwne i poszedł spać. Kładąc się do łózka stwierdził, że jego prześcieradło jest mokre. Wstał i zapalił światło. To co ujrzał było straszne. Na łóżku leżał martwy facet cały we krwi i z nożem w ręku. Paweł był przerażony. Nie wiedział co zrobić. Chwycił za telefon i zaczął wykręcać numer 112.
-Pomocy, pomocy! Nie mam pojęcia co się dzieje! W moim łóżku leży martwy mężczyzna!
-Spokojnie, proszę powiedzieć swoje imię, nazwisko i adres.
-Nazywam się Pa...
W tym momencie pan Paweł upuścił telefon.
-Halo? Halo? Jest tam pan? Halo?
Paweł leżał na podłodze. Wokół niego było pełno krwi. Człowiek, który leżał martwy na łóżku stał właśnie nad zwłokami Pawła trzymając jego głowę za włosy.
-Aaaaaaaaaaaaaaaa!! O Boże, o Boże! To tylko sen, to tylko straszny sen.
Paweł był cały mokry od potu. Nie mógł uwierzyć, że jego sen był aż tak realistyczny.
Od tego czasu kontroluje to co je przed snem...